Karpaty MOSiR Krosno 2001 - strona nieoficjalna

relacja kierownika Roberta Latkiewicza

Chyba w nagrodę za środowy pojedynek w deszczu i zimnie otrzymaliśmy w darze piękną i słoneczną pogodę na dzisiejszy mecz z Ekoballem.

            Już w 3' ku naszemu (kibiców, trenera i moim) zdziwieniu sędzia gwizda spalonego, którego nie było. Ewidentne spóźnienie arbitra.

            Nasi chłopcy mają prawo być zmęczeni po wyczerpującym meczu ze Stalową Wolą. Spotkanie więc wygląda, nie w każdym momencie tak, jak wyglądać powinno. Nasi obrońcy z rzadka się jednak  zatrzymują. Muszą odpierać częste ataki sanoczan i ich zapędy na bramkę, pilnowaną w tej połówce, przez Michała Kandefera.

Po upływie 10 minut Łukasz Bujak przyjmuje głową piłkę dośrodkowywaną z rzutu rożnego lecz  na nasze szczęście niecelnie. Po chwili Michał wyłapuje następną groźną piłkę.

Przez następne 10 minut więcej pracy mają znów nasi obrońcy, środkowi i skrzydłowi.

Dobra interwencja Kandeferka przy końcu pola karnego w 21'.  Czyli nadal nie możemy się wstrzelić w bramkę sanoczan. Ale daje się zauważyć, że zaczynamy się nakręcać jak sprężyna. A popuszczona w pewnym momencie sprężyna potrafi być bardzo groźna i trudna do zatrzymania, więc;

22' dobra wrzutka z lewej strony zza pola karnego Karola Knapa i końcami palców wybija bramkarz Ekoballu.

23' Knapik podnosi w górę rękę. A to znak, że będzie uderzał mocno na krótki róg. Tak też się staje. Bramkarz nie utrzymuje mocno uderzonej futbolówy. Ta odbija mu się od ramienia wprost pod czekającego na taką okazję Szymona Stasza. 0:1!

My musimy strzelać pierwsi gola, ponieważ gramy wtedy radosny futbol. I taki właśnie futbol zaprezentował minutę później Arkadiusz Majka. To właśnie ten szczęściarz w nieszczęściu (szczęściarz dlatego, że przed meczem stracił zęba i kierownik przepowiedział mu, że w dzisiejszym meczu będzie miał szczęście) kiwając trzech zawodników gospodarzy oraz golkipera umieszcza z radością piłkę w siatce. 0:2!

Radosnego futbolu część dalsza. Niewielu z nas spodziewało się, że to akurat Wiktor Mazur będzie dzisiaj strzelcem trzeciej bramki. On sam raczej też się tego, tak do końca, nie spodziewał. Aż tu nagle, tak jakby od niechcenia, idąc z piłką prawą stroną boiska lobuje bramkarza i podwyższa wynik na 0:3!

Nie omieszkam, że  ogromna w tym zasługa pani Beaty Dziurowej, której należy przyznać asystę tego pięknego gola! (Nie zapomniałem). 

Przed końcem pierwszej połowy ładnie włącza się do gry  Błażej Wiśniewski.

W 36' Lusiusz po pięknym podaniu Stasza nie wykańcza ładnie klarowanej akcji. Ale potem się już poprawia i gra zadziornie.

W 40' Arek Dziura wślizgiem na linii pola karnego pewnie broni naszego zmienionego już golkipera, który w tej połówce musi zmagać się z rażącym słońcem.

43'. Faulowany w środku waleczny jak zwykle Kacper Cichoń. Nie trzeba wzywać sanitariusza i obolały wraca po chwili do gry.

Po chwili Bartek Prętnik, który sporo zażegnał dziś niebezpieczeństw, jako ostatni na szczęście zabiera piłkę rywalowi.

Po trzech kwadransach gry przy stałym fragmencie dla sanoczan, dobrze ustawiony Knapik, z linii bramkowej wybija piłkę. Po chwili zabiera rywalowi piłkę przy polu karnym. Jest gdzie trzeba.

Akcja w naszym polu karnym i Mazurek wybija głową oddalając niebezpieczeństwo.

Wchodzi Majkucik za Mazura, który opuszcza plac gry przy gromkich oklaskach licznie zgromadzonej publiczności.

Nasi rasowi obrońcy Bartosz Prętnik i Arek Dziura umiejętnie łapią napastników gospodarzy na spalonych.

W 60' faulowany zawodnik Ekoballu przed naszym polem karnym. Wykonywany rzut wolny broni z trudem Sowa. Za chwilę piłka ucieka Kacprowi Wilkowi lecz natychmiast błyskawicznie reaguje Sówka.

Piękna akcja sanoczan. Przechodzą naszą obronę jak burza. Dopiero Sowa zażegnuje niebezpieczeństwo. Chwilę potem piąstkuje.

Sędzia główny spogląda na zegarek, aż tu nagle Majkucik stwierdza, że tym razem to my gramy do końca (wnioski wyciągnięte z meczu z Resovią) i pięknie zagrywa do Majki, który wali z prawusa na 0:4!

Ukoronowaniem przepyszna pizza w Pubie Novellus w Miejscu Piastowym.